Śmiejesz się z naiwnej laski z Netflixa? Oto eksperyment, który udowadnia, że ty też wcisnęłabyś ten guzik

Biały kitel, czyli najpotężniejsza broń masowego rażenia, którą wciąż lekceważysz.

Jest taka scena w jednym z nowszych seriali dokumentalnych na Netflixie, która jest esencją naszej epoki. Opowieść o miłosnym oszuście. Koleś przychodzi na pierwszą randkę, oświadcza, że jest lekarzem, a jako ostateczny, niepodważalny dowód swojej profesji… ma na sobie biały, bawełniany kitel. I kobieta to kupuje. Bez mrugnięcia okiem. Buduje z nim życie, wychodzi za niego za mąż, wierząc, że związała się z szanowanym członkiem elity intelektualnej. A wszystko to na podstawie jednego, prostego kostiumu.

Siedzisz na kanapie, podjadasz chipsy i myślisz sobie: „ale idiotka, jak można być tak naiwną?”. Czujesz tę przyjemną, ciepłą falę wyższości. Tobie by się to nigdy nie przytrafiło. Prawda?

No to przytrzymaj mi wino. Bo zaraz zabiorę cię w podróż do piwnicy na Uniwersytecie Yale w latach 60. XX wieku. Do miejsca, w którym pewien psycholog, Stanley Milgram, postanowił sprawdzić, jak głęboko w naszej psychice zakorzenione jest posłuszeństwo wobec autorytetu. A jako symbolu tego autorytetu użył dokładnie tego samego rekwizytu: zwykłego, białego kitla.

Eksperyment, który nigdy się nie skończył

Scenariusz był prosty, wręcz banalny. Zapraszasz do laboratorium zwykłego człowieka z ogłoszenia. Mówisz mu, że weźmie udział w teście na pamięć i uczenie się. Sadzasz go na krześle (nazwijmy go Nauczycielem) i każesz mu zadawać serię pytań drugiemu uczestnikowi (Uczniowi), który siedzi za ścianą i jest podpięty do elektrod.

Za każdą złą odpowiedź, Nauczyciel ma wcisnąć guzik i zaaplikować Uczniowi wstrząs elektryczny. Zaczyna się od 15 woltów, a z każdym kolejnym błędem dawka rośnie, aż do śmiertelnie niebezpiecznej wartości 450 woltów. Oczywiście, cała sytuacja jest mistyfikacją. Żaden prąd nie płynie, a Uczeń jest aktorem, który ma za zadanie coraz głośniej i bardziej rozpaczliwie krzyczeć z bólu, błagać o litość i w końcu, przy wyższych dawkach, zamilknąć, symulując utratę przytomności lub śmierć.

I teraz najważniejszy element tej teatralnej układanki.
Obok Nauczyciela, tego zwykłego, porządnego faceta z sąsiedztwa, przez cały czas stoi Eksperymentator. Poważny, spokojny, skupiony Pan. W idealnie wyprasowanym, BIAŁYM KITLU.
I gdy Nauczyciel się waha, gdy słyszy wrzaski i błagania zza ściany, gdy jego własne sumienie krzyczy „przerwij to!”, ten człowiek w kostiumie autorytetu mówi spokojnie, bez cienia emocji:

„Proszę kontynuować. Eksperyment tego wymaga”.

Jak myślisz, jak daleko posunie się zwykły, miły człowiek? Ile woltów potrzeba, żeby przestał słuchać głosu własnego sumienia, a zaczął bezwzględnie słuchać głosu autorytetu?

Bolesna prawda o 65 procentach

Wynik tego eksperymentu do dziś pozostaje jednym z najbardziej szokujących i niewygodnych odkryć w historii psychologii.
Aż 65% uczestników – dwie trzecie porządnych, amerykańskich obywateli – doszło do samego końca skali. Do śmiertelnych 450 woltów.

Oczywiście, nie robili tego z radością. Pocili się, trzęśli, protestowali, zadawali pytania. Ale gdy Pan w Białym Kitlu powtarzał swoje beznamiętne komendy, oni, wbrew sobie, wbrew empatii, wbrew człowieczeństwu, wciskali ten cholerny guzik.

I teraz rozejrzyj się. Zdejmij na chwilę ten płaszczyk oceniającej wyższości, z którym oglądałaś serial na Netflixie.
Ten eksperyment nigdy się nie skończył. On trwa dookoła nas, każdego dnia. Po prostu zmieniły się kostiumy, a piwnicę w Yale zastąpił ekran twojego smartfona.

Dzisiaj biały kitel to:

  • Beżowy garnitur kołczki na scenie, która mówi ci, że musisz „wyjść ze strefy komfortu” i zainwestować swoje ostatnie oszczędności w jej „program mastermind”.
  • Idealnie wyprasowana koszula guru od inwestycji, który zapewnia cię o „gwarantowanym zysku” z kryptowaluty, której nazwy nie jesteś nawet w stanie powtórzyć.
  • Milion followersów influencerki, która zapewnia cię, że TEN jeden suplement diety jest kluczem do wiecznej młodości i szczęścia.
  • Lniana sukienka „przewodniczki duchowej”, która każe ci „zaufać procesowi” i zapłacić 5 tysięcy za warsztat, który ma „uleczyć twoją relację z pieniędzmi”.

Za każdym razem, gdy robisz coś wbrew sobie, gdy czujesz ten charakterystyczny chłód w żołądku, który szepcze „coś tu jest nie tak”, ale i tak to robisz, bo „ekspert tak powiedział”, bo „inni też tak robią”, bo „ona wie, co mówi”… wciskasz ten cholerny guzik.

I nagle ta kobieta z Netflixa nie wydaje się już taka śmieszna, prawda? Zaczyna wyglądać niepokojąco znajomo.

PS. To nie jest felieton o tym, jacy głupi są inni. To jest felieton o tym, jak cholernie łatwo każdy z nas może, w odpowiednich warunkach i pod odpowiednim ciśnieniem, stać się „tym, który tylko wykonywał rozkazy”. A naszym jedynym systemem obronnym jest ten cichy, wkurwiony głosik z tyłu głowy. Ten, który tak często próbujemy zagłuszyć. Może czas zacząć go słuchać?

Jeszcze Ci mało? No to masz!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *