Diamenty, serum i rysa na duszy

Są takie wieczory, które błyszczą jak reklama sukcesu, a w środku pachną tanim brokatem. Eliza trafiła na jeden z nich.

Zobacz

Wieczór jak z serialu na HBO o kobietach sukcesu. Świeczki w słoikach, puszyste pledy, szampan w wiaderkach z lodem. Dwadzieścia kobiet, które przyszły tu po więcej. W powietrzu unosi się zapach serum i szansy na diamentowy biznes.

Eliza daje się wciągnąć. Jest vibe, jest flow, jest poczucie, że wreszcie jest panią swojego życia. Na stole – kosmetyki w szklanych fiolkach, pastelowe tuby, rollup z hasłem: „Formuła z Japonii. Produkt z Polski. Zysk dla Ciebie”.

Dziewczyny testują, chichoczą, smarują dekolty. Padają słowa: „magia”, „energia kobiecości”, „moja skóra się budzi”. DJ OLEJEK miksuje I Am Every Woman z buddyjską mantrą. Jedna tańczy boso, druga obsikuje szampanem konsoletę. Trzecia próbuje zatańczyć na krześle, ale zsuwa się jak strażak po rurze – tylko ognia już dawno nie ma.

Eliza widzi Annę. Twardą, bezpardonową. Kiedyś radziła jej leasingować busa zamiast Mercedesa. Teraz trzyma fiolkę kremu i mówi sucho:
– Myślałam, że zapraszają mnie jako doradczynię strategiczną. A oni chcą mi wcisnąć pakiet diamentowy i kod rabatowy dla koleżanek z Oławy.

Patrzą na siebie. W oczach Anny: pogarda i rezygnacja. W oczach Elizy: euforia pomieszana z czymś, co zgrzyta.

Rozmazane makijaże, podciągnięte sukienki, „manifest kobiecości” zamieniony w szeptane: „weź najpierw ty, ja potem”. Jeszcze nie rozpad, tylko rysa na opakowaniu. Ale ta rysa już rośnie.

Podoba ci się?

Tak wyglądają początki iluzji: najpierw diamenty i obietnice, potem rysy, które zaczynają drapać od środka.

Jeszcze Ci mało? No to masz!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *