Co tu wyrabiam?

Tu powinno byc BIO.
To nie jest historia dziewczynki z marzeniami.

To jest raport z wojny. Droga bohaterki systemów.
Droga kobiety, która przestała się uśmiechać do algorytmu i zaczęła wbijać mu szpilki.

Na początku był beton i deadlajn.

Zanim stałam się Zdzirą, byłam trybikiem w najpiękniejszej maszynie w Polsce.
Marketing Manager w Empiku. Lata 90. i wczesne 2000. Pamiętasz te nocne premiery Harry’ego Pottera? To ja stałam za tymi paletami. Agresywny marketing, tabelki, targety i życie odmierzane od premiery do premiery.
Nauczyłam się tam jednego: jak sprzedawać marzenia.
Nauczyłam się też, że praca ponad siły w korporacyjnym młynie wypala duszę do cna.

Uciekłam. Na swoje.

Za młoda, za szalona, żeby wiedzieć, że się nie da. Założyłam własną firmę, żeby odzyskać wolność.
Budowałam e-commerce, zanim to było modne. Drukowałam kilometry dekoracji we własnej drukarni, projektowałam, pakowałam. Obsługiwałam klientów, małe dziecko i wiecznie rozjebany kalendarz.
Świat miał być mój. Zamiast wolności, zbudowałam sobie własną, prywatną klatkę z faktur i odpowiedzialności.

Wtedy przyszedł Matrix.

Szeptał: „Chcesz lżej? Chcesz zarabiać miliony z duchową energią? Chodź do nas.”
Trafiłam w sidła „klubów kobiet sukcesu”. Ścianki, prosecco, baloniki i fotki z influencerkami, które sprzedawały pustkę w cenie złota.
Klepałyśmy się po plecach, mówiąc o „prosperity”, podczas gdy połowa sali miała komornika na karku.
Im głośniej biły mi brawo, tym większy rósł mój wewnętrzny wkurw. Czułam, że to kłamstwo.

Mentorem okazał się upadek.

Nie żadna cekinowa guru w rózu. Moim mentorem stał się mój własny, wkurwiony głos wewnętrzny.
Głos, który powiedział: „Przestań udawać. To nie działa. Jesteś architektką, a zachowujesz się jak manekin.”
Ten głos miał sarkazm, ironię i siłę, o którą się nie podejrzewałam.

Ten głos to była pierwotna, przebudzona ZDZIRA.

Wylogowałam się. Ciemność.

Prawie dwa lata ciszy. Zamknęłam oczy na „świat sukcesu”. Wyciągnęłam wtyczkę.
Tylko ja i pusta kartka. Albo coś napiszę, co jest Prawdą, albo zniknę na zawsze.
Musiałam zabić w sobie grzeczną dziewczynkę, żeby przeżyć.

Wtedy otworzyłam w głowie wrota do Zdziroversum.

To, co miało być „tylko książką”, zmieniło się w lawinę.
Zaprzęgłam do pracy sojusznika: Sztuczną Inteligencję.
Zrozumiałam, że AI to nie zagrożenie, to pędzel i studio nagrań dla mojego ADHD.
Pojawili się też wrogowie: strach, że „nie wypada”, „jesteś za stara, za brzydka, za gruba, za głupia”.

Syndrom oszusta i cała ta pudrowana branża, która drży na myśl o demaskacji…

75 Dni Chaosu.

W dwa i pół miesiąca wiedziona furią i wizją zrobiłam to, co sztaby ludzi robią latami.
Podjęłam decyzję, wydam sama moje „#ZdziryzFejsa” – powieść satyryczną, która boli jak zdzieranie plastra.
Założyłam Wydawnictwo J.E.B.
Zbudowałam Zespół Pieśni i Traumy Zdziroversum 
(bo pewnych rzeczy się nie mówi, pewne rzeczy trzeba wykrzyczeć w rytmie disco-polo albo grunge’u).
Nagrywałam po nocach piosenki z SUNO, teledyski z PIxverse, pisałam kody z CLAUDE, strategie z MANUSEM.
W świecie realnym przeszłam pełen proces wydawniczy z redaktorką, korektorką, łamaczką książki.
Nagrałam Audiobooka i współpracując ze świetną graficzką, stworzyłam cały wizualny brand
i merch do #ZdzirzFejsa i do całego Zdzrioversum…

Zrozumiałam, że to nie koniec.

To dopiero początek. Że za #ZdziramiZFejsa idą kolejne historie.
Napisałam się „#ZdziryzAll” (premiera luty 2026) – o piekle taniego all-inclusive i demonach, które nie potrzebują paszportu.
W kolejce czekają Zdziry z Paki i Zdziry z Korpo.
Stałam się MULTI-medium dla historii, które system chce przemilczeć.

Zbrojownia.

To nie jest sklep z gadżetami.
Stworzyłam fizyczne artefakty: Książkę-Broń, Szminkę z Wiedzą (pendrive),
Kubek-Manifest, Zdzirownik, Plakaty, zakładki… całe uniwersum Zdzir zFfejsa
Nagrodą jest niezależność.
I to, że nie muszę się już do nikogo uśmiechać, jeśli nie mam na to ochoty.

Wracam do Was.

Bez aureoli. Bez filtra. Z „kurwą” na ustach tam, gdzie jest potrzebna i z cytatem Stendhala pod pachą.
Wracam jako właścicielka multimedialnego imperium, w którym ja jestem
dyrektorką, twórcą, reżyserem, scenografem i… czasami sprzątaczka i kucharką.
Rozbrajam systemy, w których żyjemy, a AI jest moją multimedialną orkiestrą.

Jestem Zdzirą-Architektką.

Buduję własny świat cegła po cegle na zgliszczach starego marketingu.
Powoli, na stabilnych fundamentach.
Pokazuję, że można inaczej.
Że można sprzedawać, nie kłamiąc. Że można tworzyć sztukę w zupełnie nowy sposób.

Co mam dla Ciebie?

Lustro.
„Powieść to zwierciadło, które przechadza się po gościńcu. Raz odbija błękit nieba, raz błoto z kałuży”.
Jak napisał Stendhal w książce Czerwone i czarne.

W Zdziroversum dostaniesz i błękit, i błoto.
Dostaniesz piosenki, przy których będziesz płakać ze śmiechu i ze smutku.
Dostaniesz książki, po których nie zaśniesz. Dostaniesz obrazy na ściany, które mówią więcej
niż tysiąc napisanych scen.
Dostaniesz prawdę.

Witamy w Rezydencji. Nie zdejmuj szpilek,
tu jest brudno, ale prawdziwie.