Syndrom „Jeszcze Tylko Jeden Scroll”. Darmowa diagnoza w 5 krokach, której nie chciałaś

Misja tak prosta, że aż niemożliwa: pobrać jedną, małą, cholerną fakturę.

Jest taki moment w życiu każdej cyfrowej przedsiębiorczyni, który przypomina scenę z horroru. Nie, to nie jest moment, w którym klient pisze, że „nie czuje wartości”. To moment, w którym na maila wpływa wiadomość z biura rachunkowego. Krótka, uprzejma i podszyta taką ilością pasywnej agresji, że aż zamraża wino w kieliszku. Treść jest zazwyczaj wariacją na temat: „Where de fak som faktury za zeszły miesiąc?!”.

I tak zaczyna się moja dzisiejsza misja.
Cel: jeden.
Trasa: prosta. Logowanie na Facebooka -> Menedżer Reklam -> Rozliczenia -> Pobierz faktury.
Czas trwania: w idealnym świecie jakieś 3 minuty.
Wchodzę więc na pole bitwy. Skupiona. Zdeterminowana. Nic mnie nie rozproszy.

A wtedy wjeżdża on. Cały na niebiesko. Algorytm.
Bestia, której jedynym celem jest to, żebym nigdy nie dotarła do celu. Zaczyna szeptać jak cyfrowa syrena, a ja, jak ten mityczny Odyseusz bez wosku w uszach, zaczynam płynąć w jego stronę.
I tak odpala się darmowy, niezwykle dokładny test na ADHD. Sprawdźmy razem, na którym etapie polegniesz.

Etap 1: Pułapka Dobrego Serca (dawniej: Pro-bono konsulting)

Zanim zdążę kliknąć w cokolwiek sensownego, w prawym rogu ekranu pulsuje małe, niewinne okienko Messengera. To Agata. Agata zawsze ma problem techniczny. Dziś pyta: „Ej, a co jest teraz lepsze, fanpejdż czy profil twórcy?”.

No przecież nie zostawię jej w potrzebie. To niehumanitarne. Odpisuję więc, że to zależy. Robię screeny. Tłumaczę różnice w statystykach. Podsyłam link do jakiegoś artykułu, którego sama nie przeczytałam. Czuję się jak dobra, wspierająca koleżanka. Prawdziwa liderka „kobiecego biznesu”. Minęło 15 minut mojego życia, a ja mam na koncie +10 do karmy. I zero faktur.

Etap 2: Iluzja Produktywności (dawniej: Zachwyt nad technologią)

Wracam na główną tablicę. Jeden scroll, tylko jeden, żeby wrócić na właściwe tory. Algorytm to wyczuwa. Wie, że musi uderzyć mocniej. Podsuwa mi więc serię absolutnie niewiarygodnych, fotorealistycznych zdjęć zrobionych przez AI. Zdjęć dronów tak zaawansowanych, że wyglądają, jakby je ukradziono ze Strefy 51.

Mój mózg natychmiast opuszcza misję „faktury” i wchodzi w tryb „kurwa, świat się kończy, muszę być przygotowana”. Zaczynam się zastanawiać, czy na Allegro są już w sprzedaży plecaki przetrwania. Takie z krzesiwem, filtrem do wody i srebrną folią. Może powinnam kupić? Na wszelki wypadek. Zanim inni też to zobaczą i wszystko wykupią. Ten stan quasi-paniki i fascynacji technologią trwa kolejne 10 minut.

Etap 3: Podatek od Istnienia w Sieci (dawniej: Obowiązki społeczne)

Ok, koniec głupot. Czas na konkrety. Przewijam dalej, żeby odnaleźć ten cholerny przycisk menedżera reklam. I wtedy widzę go. Nowy wpis u Elżbiety. Wiem, że Elżbieta sprawdza, kto jej lajkuje. Jeśli nie skomentuję, może pomyśleć, że jej nie wspieram. A przecież wspieram. Prawda? Muszę być dobrą, internetową koleżanką. Zostawiam więc serduszko i komentarz: „Super, Elka, dajesz czadu! 🔥”. Uff, obowiązek spełniony. Podatek od istnienia w sieci zapłacony. Minęło kolejne 5 minut.

Etap 4: Otchłań Algorytmu (dawniej: Dziura czasoprzestrzenna)

No dobrze, teraz już naprawdę. Jeden scroll dzieli mnie od celu. Ale algorytm wie, że jestem już słaba. Rzuca mi więc przynętę ostateczną: filmik mojego ulubionego twórcy od „ciekawostek, o których nie miałeś pojęcia”. Jeden. Krótki. O historii starożytnego Rzymu w 60 sekund. Co mi szkodzi? Chwilę później oglądam już czwarty filmik, tym razem o ewolucji widelca. Nagle wyrywam się z transu. Jestem spocona. Nie wiem, która jest godzina. Ale wiem wszystko o historii sztućców. Minęło pół godziny, a może cała wieczność.

Etap 5 (FINAŁOWY): Moment Absurdalnego Olśnienia

I wtedy to do mnie dociera. Z całą mocą. Z siłą rozpędzonego tira.
FAKTURY.
Nadal ich nie mam.
Wkurwiam się na siebie. Na Marka Zuckerberga. Na Agatę, drony i historię widelca. Wkurwiam się na cały ten cyfrowy cyrk.
I co robię? Czy pobieram w końcu te jebane faktury?

Nie.
Siadam i piszę o tym wszystkim posta na Fejsa. A żeby absurd był jeszcze większy, odpalam Recrafta, żeby stworzyć do niego idealną grafikę. Wypierdalam cały dzienny limit kredytów, bo pierwsze dziesięć wersji wygląda jak potwór z koszmarów, ale w końcu mam. Mam idealny obrazek do mojego idealnego posta o tym, jak nie mogę pobrać faktur.

Diagnoza ostateczna

Gratulacje. Właśnie zdiagnozowałaś u siebie ciężki przypadek ADHD (Algorithm Defined Hyperactivity Disorder). Za darmo. Bez wizyty u specjalisty, na którą i tak nie masz czasu, bo musisz scrollować Fejsa.
Faktury? A, tak. Było coś takiego. Może jutro.

PS. Czy tylko ja właśnie straciłam godzinę, żeby w końcu zrobić to, co miałam zrobić w 3 minuty? Jeśli też tak masz, wiedz, że nie jesteś sama. A teraz wybaczcie. Moje biuro grozi mi już nie tylko mailami, ale chyba zaraz wyślą za mną list gończy. Trzeba ratować biznes. Albo chociaż resztki godności.

Jeszcze Ci mało? No to masz!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *